Dzień dobry!
Z racji mojego zdrowego odżywiania się, postanowiłam zrobić pastę z wędzonej makreli.
A jak wiemy makrela ma w sobie zdrowe tłuszcze.
Oczywiście należy pamiętać, iż im mniej procesów przetwarzania produktu, tym zdrowiej.
Jednak nie ma co być aż tak bardzo zachowawczym, raz na jakiś czas można, a nawet trzeba!
Byle nie codziennie ze względu na obecność w dymie związków rakotwórczych.
Moja mama zawsze robiła dobre pasty.
To dziwne, że człowiek z dzieciństwa potrafi zapamiętać zapachy, smaki.
Ja pamiętam nawet jak mama te pasty robiła.
Dziś udaję się do kina na polski film "Oszukane".
Już nie mogę się doczekać.
Moc serdeczności!
:-)
PASTA Z WĘDZONEJ MAKRELI:
- Jedna wędzona makrela.
- 4 łyżki oliwy (ja używam albo oliwy z czerwonego pesto albo oliwy z chilli).
- Sok z jednej małej ale całej limonki.
- 2 łyżeczki chrzanu (można zetrzeć ze świeżego albo użyć ze słoiczka).
- Kilka rzodkiewek.
- Szczypta soli.
- Szczypta pieprzu (jeśli używasz oliwy z oliwek, tudzież innej oliwy bezsmakowej, możesz użyć więcej pieprzu).
PRZYGOTOWANIE:
Rybę obieramy ze skóry albo i też nie. Wędzona makrela ma to do siebie, że bardzo łatwo można z niej wyciągnąć to co Nam potrzebne. Ja nie lubię się aż tak babrać, a i czasu na to nie mam, więc nie obieram ze skóry tylko ją otwieram i wyciągam mięso. Rozdrabniam jego części sprawdzając dokładnie czy nie ma jakichś ości i wkładam do miseczki. Teraz po kolei dodaję produkty oliwę, sok z limonki, chrzan, rzodkiewki pokrojone w słupki, sól i pieprz. Mieszam delikatnie by wszystko się ze sobą połączyło, ale nie "rozmemłało". Owijam folią spożywczą i wkładam do lodówki na minimum 8h, by wszystkie smaki się przegryzły ze sobą. Nie wiem jak Wy, ale ja zawsze przekraczam wyznaczony czas, czy to przy marynowaniu, smażeniu, pieczeniu czy trzymaniu farby na głowie. Zawsze mam wrażenie, że im dłużej tym lepiej. :-) W każdym razie jeszcze ta teoria mnie nie zawiodła! Ja taką pastę robię wieczorem, by rano móc z nią zjeść chlebek. Na pokropione oliwą z chilli kromki chleba nakładam mix sałat, pastę (niektórzy wyjmują ją kilkanaście minut przed konsumpcją, by pasta osiągnęła temperaturę pokojową, ja tego nie robię, gdyż lubię chłodne wydanie tej pasty), na koniec posypuję pieprzem.
Smacznego.
super!
OdpowiedzUsuń